n0str0m0

tr.pikaNTnie

piątek, maja 23, 2008

REAKTYWACJA BOHATERA

Kiedys.

Kiedys... zupelnie inaczej bywalo. Bohater noszony byl na rekach rozentuzjazmowanego tlumu. Gdy przemawial - drzeli wrogowie a ludziska klaskali w rece. Gdy walczyl - walczyl uczciwie i z podniesionym czolem. Mlody byl, boski byl. Dzielny.

Tak bylo.

Dzis? Dzis juz tak nie jest. Czas zrobil swoje. Bohater od dekad nie zrobil nic pozytywnego. Ot, probowal, ale... czego sie tknal, nie w zloto sie obracalo. O nie. Sil probowal... i nic. Grozny chcial byc lecz wygldal raczej zalosnie. Zartowac chcial - plaskie mu zarty wychodzily. Nie takie jak kiedys. Stracil klase, stracil blichtr. Stracil "image".

Na dodatek ludziska zaczeli mu sie przygladac uwazniej na codzien. I tu stala sie tragedia. W zyciu bowiem zupelnie, ale to zuplenie nie przypominal bohatera z tamtych lat. Wprost przeciwnie. Gnusny sie zrobil. Tlusty i grubianski. Nieprzyjemny zupelnie. I nudny. Ciagle to opowiadal, jaki to on wazny, jaki wesoly, jaki uroczy... BYL.

Mogl sobie siedziec w zaciszu pieleszy, ale nie. Na swiecznik sie znow pcha, w swiatla reflektorow. To... to nieestetyczne jest. Malo wesole. Farsa a nie komedia. Zalosna farsa, prosze panstwa.

Z szacunku dla dziejow minionych, wspomnien o chwilach radosnych i zeszlorocznych sniegow - z serca calego odradzam panstwu ogladanie najostatniejszego filmu o Indianie Drzonesie.

Naprawde nie warto.