n0str0m0

tr.pikaNTnie

sobota, sierpnia 25, 2007

WIWISEKCJA

ODSLONA NUMER JEDEN

"Cwaj mena? Ja? Gut..."

zadnego czekania, zadnego wertowania paszportow, ba, nawet ich do renc nie wziela. helga wmachuje nas przyjaznie przez granice, blagam ja w myslach by nie dodala zadnego "szneler" albo "raus" jak to zwyczajowo przy takich okazjach na tejze granicy sie slyszalo. nie dodaje, wjezdzamy do NRD.

ODSLONA NUMER DWA

"enszuldigungungun..."
cholera, jak zatrzymac to rozpedzone slowo?

zamiast martwic sie o detale - brne w wyjasnienia. "majne libe frojlajn" tak sobie zartuje do baby, do ktorej zwracano sie per "kochana panienko"... nigdy. brne w plynnym acz pokaleczonym niemieckim jak w roztopionych landrynkach. paniena cala w usmiechach. sortujemy towary na ladzie, gdyz jak sie okazuje nie przyjmuja kart kredytowych a ja w kieszeni mam tylko piecdziesiat euro. w sumie dobrze, bo inaczej zabrakloby bagaznika na ten rizling co go tam kupowalem. zupelnie przyjemny rizling, w sumie przydalyby sie bagazniki dwa.

ODSLONA NUMER TRZY

"panie, do holideja to se panowie tramwajem pojedzcie, to jeden przystanek jest, u mnie wyniesie dwadziescia zlotych, wiec wysiadka z bryki" perroruje pan kierowca wroclawskiej taksowki.

"dwadziescia zlotych?" dziwie sie "a w czym problem?"
pan taksowkarz zamienia sie w gniota lepionego ze sztucznego miodu i nastepne zdanie zaczyna od "szanowny panie". do tego jestem przyzwyczajony tak samo jak ta enerdowska kasjerka z odslony drugiej. mimo to, przyzwalam, jak jaki stary rutyniarz. a co.

ODSLONA NUMER CZTERY

"Prosze bardzo, zapraszamy, o tu Panstwu zatrzymuje drzwi, prosimy serdecznie"

Jedziemy winda oczekiwac w hallu na dole na reszte ferajny. To znaczy mamy jechac winda, lecz jej zamykajace sie drzwi zatrzymuje by wpuscic pare milo wygladajacych staruszkow w drucianych okularach. Moje slowa zawisly w prozni, choc para z dzika radoscia w oczach do windy wparowala. Zdeprymowany acz nie zniechecony dodaje:

"No, dzien dobry..."
"Nie marnuj oddechu, ci panstwo nic nie rozumieja po naszemu" podpowiada Sam.
"Hiszpanie?"
"Nie. Mcy."
"A to wszystko w porzadku" odpowiadam z ulga "bo ja umiem w ich jezyku... Mogie?"
"Alez oczywiscie" odpowiada Sam, ktoren podstawowke, mature i studia skonczyl w Berlinie i okolicach.
"Herclisie... wilkomen... zu polnisz breslau... unzere libe... AUSLENDERN"

Eleganckiej pani skacze glowa jakby kto jej dal po ryju. Sam pokazuje dwa kciuki w gore. Duzo jeszcze czasu uplynie do osiagniecia pelnej europejskiej symetrii, ale poczatki sa dobre.