n0str0m0

tr.pikaNTnie

piątek, marca 21, 2008

DYSLEKSJA EPILOG

- Masz te zdjecia...?
- Myslisz, ze naprawde je robilem? A kto by jadl za mnie?

I tyle z niego pozytku. Drzonny nie jest milosnikiem ryb, skorupiakow ni bezkregowcow. Nie jada tez kolacji. Nie przeszkodzilo mu to w pozarciu polowy makreli i rozprawie z pozostalym na placu boju tunczykiem. Ja zas nie mialem ochoty na sieganie ubabranymi w rybie paluchami po aparat. Trudno, beda musialy wystarczyc slowa.

Makrela okazala sie dluzsza od paleniska na grillu. Wyfiletowana jej polowa (z polowa mordy szablozebnej) lezy jak moze - po przekatnej. Wyciagam z lodu flaszke absolutu i leje "po wsiem". Plomienie osmalaja firnaki gosciowi na trzecim pietrze.

- Was mach... vot ar ju duink? To na rybe mozna vutka polewac?
- Mozna.
- Fantastysz. A kto tak robi?
- Ja.

Wyrzucam ja na stol zascielony liscmi bananowca, polewam cytrynami i limonkami. Znika zanim zdaze powiedziec smacznego.

- To jest najlepsza ryba jaka jadlem - mowi Blacharz - naprawde sam ja zlapales?
- Lapanie polegalo na siedzeniu na krzesle... ale przynajmniej dali pokrecic korbka kolowrotka.
- I nie musiales robaka na haczyk zakladac?
- Nie.
- To ja tez chce. Jedziemy na ryby, na hue hue "ryby" do Tajlandii, co?
- Byles nie zlapal za wiele.

Najprzyjemniejsza czesc grilla to moment potrzasania flaszkami w poszukiwaniu kropel ostatnich. Potrzasam z zawodnikami z brygady Blacharza i tlumacze im jak piekny jest weekend w Pukiecie, jak malownicze sa malutkie osady, szczegolnie te odlegle od zawalonych bialasami plaz, jak klarowna jest woda koralowych raf, jak mili ludzie, jak fantastyczne jest oryginalne (nierozcienczone przydatnoscia do uzytku dla turystow) lokalne zarcie. Jak...

- Jak ty za to wszystko zaplaciles?
- Kaszem.
- Skad?
- Z kazdego bankomatu mozna brac ile chcesz. Wyciagasz codziennie po dziesiec tysiecy i do rana musi starczyc...
- Dziesiec tysiecy? No-no...
- ?
- Drogo.
- Costy, za dolca sie dostaje prawie piec bahtow...
- Pogielo cie? Za sto bahtow dostajesz piec dolcow, proporcje ci sie pomylily. Zaplaciles dwa razy wiecej niz myslisz. Sprawdzales wymiane? Czytac umiesz? Dysleksje masz?

Zaczyna do mnie docierac. Sprawdzam. Karkuluje. Sprawdzam ponownie. Nie chce wierzyc, w kalkulator zerkam. O zeby cie... A co tam, mysle po cichutku, przeciez i tak sie oplacalo.

- No. Mam.