DSYLEKSJA part ZWEI
wiec skad tu ci rentierzy i emeryci i rencisci?
po pierwsze - pieknie. po drugie - wszystko. po trzecie - tanio.
zreszta, zdjecie mowi tysiacem slow, zamieniam wpis na fotoreportaz, bite szyjn...
ao chalong - z szyldami w slimaczki, krzaczki, literki i cyrylicem
skuteromania.
o wiele milsza od kol czterech.
wiem, bo pozyczam komara od francuskiego rentiera.
smierc w oczach przy szescdziesieciu kilometrach per sztunde.
przy osiemdziesieciu odrywa mi z glowy kask.
jest super.
moja ulubiona jadlotyjnia.
tomjam. ryz. surowa fasolka szparagowa z bazylia i krewetki w szczypiorku na slodko.
to wszystko za ekwiwalent pudelka zapalek w ciechocinku.
gotuja sie tu na pelnym widoku, zadnych przepierzen czy ukrytkow tajmnych.
sami nadzy kucharze (i kucharki), drzejms oliwa odgapil od nich.
("co to za wegetarianin, co w*** schabowe!")
a bo tak. to jest najlepszy kurczak na swiecie
o czym zapewnia was wasz globtrotuar.
amen, hawk, powiedzialem.
moja ostatnia obsesja kulinarna.
sotong czyli kalmar.
albo na odwrot.
na deser - dzielnica grzechu.
znak niestety nieaktualny!
ludziska oddali rzadowi co rzadowe miast nierzadem sie zajac. zamkniete bary - bo ida wybory. zdesperowane transwestytutki z wielkim... jablkiem adama obnazaja sie pod latarniami. na trzezwo jednak wywoluja najwyzej zazenowane usmiechy panow co to je jeszcze wczoraj tak bardzo kochali.
kiepscizna az strach. z desperacji ogladam pirackie kopie zegarkow. znow wieje drzejmsem bondem czy innym sztyrlicem, bo sklepy z piractwem ukryte sa wewnatrz przymierzalni u krawca (o tym juz kiedys bylo, podobne sezamy ukrytkowe sa i w malezji).
budze sie wiec dnia nastepnego zupelnie bez kaca (moralnego) i ide na rybki.
pan w porcie proponuje czarter calej lodzi za tak smieszna cene, ze place bez zastanowienia.
(poprzednim razem dzielilem poklad z banda jakichs jankiesow, to pomaga w decyzji)
mijamy statek rybacki
on lapie to:
a moje krzeslo "marlinowe" ciagle puste.
NIC!
z desperacji ide ogladac ryby pod woda
no to powyzej to akurat eskadra kalmarow.
eskadra, bo plyna, gdyby szly, powiedzialbym - tyraliera.
jak pod sznurek...
wracam na poklad a tam lobuzy lapiom szprotki na skorke od arbuza.
a i moje szczescie sie odmienia!
morda makreli.
3 Comments:
W czesci pierwszej brakowalo mi beztrostkiej radosci z wycieczki, w czesci II troche lepiej.
senkju... ale to jest tryptyk z epilogiem i erratom, cierpliwosci
Moze byc wiecej tych tryptykow. Gdyby nie to i google earth, gdzie podrozuje razem z toba (oczywiscie porownuje zdjecia z tymi tam) musialabym zaprzestac czytania czegokolwiek.Przynajmniej na jakis czas.
Dzieki. Dan
Prześlij komentarz
<< Home