INWAZJA
smutne te swieta.
w najlepszym wypadku takie raczej nijakie. swiat w telewizorowym okienku stracil ostrosc i spochmurnial. w emaliowej skrzynce stos artykulow smialo potepiajacych wydarzenia sprzed wieku. odwaga staniala. madrosc rowniez. slyszac glosy pieronka, dziwisza czy zycinskiego jezus zmartwychwstawa bez entuzjazmu. durno i chmurno.
a ja sie ostrzyglem.
stalo sie to niespodziewanie, znienacka wrecz. wychynalem z odmetow z grzywa sola napeczniala jak lew morski jaki a co najmniej albert ajnsztajn. stalo sie to na wyspie bezludnej. prawie. archipelag wysep tych co to je znalezc mozna o rzut beretem od miesciny mersingiem zwanej. miesciny w ktorej fryzjerzy tna frajerow jak taliban. z ukrycia. ulice dwie na krzyz, sklepow cala masa a golibrody ni ma. to nie do konca prawda, ale nie wpadlo mi do lba, ze nalezy ich szukac pomiedzy sterta gnijacych kalamarnic i spiacymi kocurami, tam gdzie od plugawego zaplecza strony obraca sie powoli spiralny neon. tajemny znak koafiurzystow z indii. okazalo sie pozniej, ze wejscie z glownej ulicy maja rowniez - prawie jawne, choc nieoznaczone. trzeba tyko przejsc przez sklep z pasta do obuwia, polka z ryzem, zagonem szczotek do podlogi i waga do kartofli - i juz. to "i juz" oznacza aluminiowa rame szklanych drzwi w betonowej scianie, bez napisu zadnego, w koncu "to nie watykan". obciach kosztuje mnie dziesiec ryngitow - to ekwiwalent zlotowki w skali jeden do jednego - i zawiera w sobie siepactwo nozycami, golenie maszynka, nadstawianie gardla brzytwie, masaz czaszki i karczycha, PSTRYKANIE USZU (po raz pierwszy w zyciu, ucho chytane mialem i wylamane z efektem podobnym do tego jaki bokserzy uzyskuja gdy wylamuja kosteczki w lapkach... sobie lub niesobie), nastawianiem szyi z pstrykaniem kregoslupa podobnym temu w uszach seriom jak z kalacha (lewo-oraz-prawoskretnie) oraz wcierka olejkiem eterycznym, ktory co prawda nie przywrocil koloru mej siwiznie, ale za to ujednolicil mnie zapachowo z cala reszta hinduskiej mniejszosci etnicznej.
myslaby kto, ze koniec udrece przyniesie prysznic godzinny po powrocie do "numeru". okoliczne koty i psy wyja do mnie jak do ksiezyca. przez nastepne dwa dni wydaje wiecej na szampon niz na zarcie, benzyne i gorzale.
koniec koncow - czego nie ostrzygli to odszorowalem do golej glacy.
przyjdzie znow zapuszczac.
malezja.
do niej sie zapuscilem z wlosem jeszcze dlugim dni pare wczesniej.
po co?
ano...
w nadziei na odpoczynek w cieniu palmy.
w nadziei na ucieczke z betonu.
w nadziei na nadzieje.
malezja jako promyk owej w szaro-burym zyciu?
czemu nie.
zielen to jej kolor, na miejscu i na wynos.
tego malezji nie brak, zobaczcie sami...
zielen to...
chwileczke. czy znalezliscie juz jaszczurke?
jesli tak - to mozecie przejsc do trudniejszego cwiczenia.
tu tez jest jeden taki.
nie?
(p)odpowiedz znajdziecie tu:
jest ich zreszta o wiele wiecej.
totalna inwazja jaszczurow...
6 Comments:
Wesołego jajka:-))) co prawda już po fakcie, ale nadal SZCZERZE.
Pozdrawiam ze śmigusowo-dyngusowego TriCity (leje ciągle, ale forsycje już kwitną, więc świat pięknieje;-)) )
nawzajem, kocie.
obsmigaj pocieche i wydyngus rowniez. jak doczekasz cierpliwie (a potrwac to moze, albowiem skonczylo sie blogie nicnierobstwo i wpisy sporadycznieja) to na raty ci opowiem o si drzipsy rowniez. a moze nawet o tym jaki lala miala kolor kompielowek. wcale nie rozowy (zeby ci zrobic na zlosc).
zalaczam serdecznosci czekajac na raport o magnoliach w kwiecie calych.
zamierzam raport magnoliowy dla ciebie sporzadzic, jako ze kilka pod domem mi rosnie - jak tylko owe zaczna cos robic.
Moze bys jakis naiar dal na siebie - skype albo co.... bo sluch po tobie zaginal :-)))
caluje, a lale pozdrawiam;-)
zapaprocilem. i nie daje mi sie przez cerbera przebrnac. raz za razem przepisuje dokladnie co do cyferki...
ale co tam, na liczniku pewnie ci i tak wbilo, ze zerkalem :)
ps. jak odnajdujesz sie?
siem odnajdem. spoko. jak zwykle;)
Tak na lyso ?
Spoznione zyczenia S.
Co by Ci odroslo - oprocz wszystkiego mniej waznego czyli zdrowia szczescia pomyslnosci itd
MM
Prześlij komentarz
<< Home