SZTUKA KLUSKANIA
z ilustracjamy
w rozmowie z nowa polka w singapurze zazartowalem
"zaaklimatyzujesz sie, gdy zauwazysz,
ze posilek byl niepelny bo nie bylo w nim ryzu"
"e tam" odpowiedziala "ja moge ryzu nie jesc...
co drugi dzien przeciez moge zrec kluski"
w szermierce na slowa ta pani nie dala sie w kozi rog wpedzic.
ja sie ciesze,
przynajmniej nie bede musial jej tlumaczyc co z czym sie je.
wam natomiast opowiem.
kluski (wynalazek azjatycki do konsumpcji na miejscu y na wynos)
znane sa w trzech podstawowych wariantach.
"mokre"
gotowane i podawane w cienkim rosolku (lub gienstym curry, lecz rzadziej)
"suche"
znaczy podawane po ugotowaniu na talerzu jak spagetti z dodatkami lub bez
"smazone"
smazone sa warzywa i miesne dodatki
a gotowane kluchy wrzucane w polowie lub pod koniec i z sosem na patelni laczone
tu male postskryptum - w koncu zrozumialem jak robi sie smazony bihun.
znaczy - vermicelli ryzowe na sposob fucienski.
bo usilowac - usilowalem od lat.
jeno mi sie skundlaly na patelni w breje.
a wydawalo mi sie, ze wszystko dobrze robilem.
dzis po weryfikacji dziele sie doswiadczeniem.
kluski ryzowe NAMOCZYC w letniej wodzie minut dziesiec-pietnascie.
namaczalem.
dobrze.
na patelni rozgrzanej jak kuba wyspa jak wulkan goraca wlac dwie,
trzy lychy oleju.
wlewalem.
dobrze.
poszatkowany swiezy imbir, czosnek w ilosciach komercjalnych i czili dodac.
dodawalem.
dobrze.
jak sie ma - blaczan dodac. i pieprz. bialy.
jak kto moze strzymac ten aromat.
dodawalem.
jak wyzej.
poszatkowanej kapusty lisci pare wrzucic.
marchewki w slupki krojonej.
czarnogrzybia mung.
dziurke w srodku patelni wolna zrobic. jajo wbic.
zamiendlic na sztywno.
jak wyzej.
jak wyzej.
kielki dodac.
dodawalam.
cacy.
i w tym miejscu popelnialem WIELKA pomylke.
dodawalem kluchy na goraca patelnie.
nie dodawac.
ogien ZREDUKOWAC do minimumu.
wlac pare lyzek sojowego sosu z gatunkow wodnistych.
dolac pare lyzek wody.
na przestudzona lekko patelnie dodac kluchy teraz dopiero.
mozna tez dodac ciemnego sosu sojowego, z gatunku slodkawych.
mieszac, uwazajac by za gorace i za SUCHE nie bylo.
zamieszac na woku razy pare by sos rozprowadzic po wsiem rowno - i juz.
podawac z smazonym jajem, kielbaska tajwanska lub spamem smazonym
no i sambalem pikantnym.
ot i sekret caly.
lecz to dygresja jeno.
dzis o mokrych kluchach bedzie,
wybieram wietnamskie kluski ryzowe z plasterkami rybnego ciasta
wyglada to nieco jak singapurska laksa, lecz na tym podobienstwa sie koncza.
nie o smaku jednak byc mialo - ten ciekawskim opisze krotko.
po dodaniu listkow, kielkow, czili i lemonki
zupa zaczyna wygladac bardziej na taksjie kluski niz singapurski przeboj lata.
zamiendlam i widze,
tam gdzie laksa wabi gestoscia i aromatami kokosowego curry
ta tu konkokcja jest rzadka i pachnie sosem rybnym i ananasem.
i smakuje po tajsku delikatnym melanzem pikantnosci i slodyczy.
no i ryby.
zaczyna sie niezle.
co bardziej dociekliwy czytelnik zauwazy jeszcze naczynko z puree z czili
na ktorym leza sobie palki.
jest jeszcze i lyzka, jeno sie w kadrze nie zmiescila.
wezcie to na wiare.
podobnie jak to, ze kluski te, tez niezle.
letko al dente, letko sprezyste ryzowa elastycznoscia
wysmykuja sie spod palek - jak to te ryzowe maja w zwyczaju...
tymczasem jednak mialo by o sawuarze.
no bo... jak to sie je.
je sie paleczkami.
choc wielu znajomych (tu i nie tu) daje sobie rade nimi
(zazwyczaj dumnie podnoszac czolo
i przeplatajac tlumaczenie dumnymi "acha",
"hopla" i od czasu do czasu "ojejeku")
to sama sztuka capania bylejakiego patykami to nie do konca to.
pare uwag generalnych:
patykow sie nie krzyzuje.
nie trzyma sie ich za blisko zadnego z koncow
ot tak 2/3 szczuplego konca powinno byc widoczne.
gdy trzymalem je zbyt blisko pupy strony
zwrocono mi uwage, ze tak postepuja osoby ozieble i nietowarzyskie.
trzymanie zbyt blsko konca cienkiego swiadczy li tylko o braku umiejetnosci.
uczty azjatyckie zazwyczaj podawane sa malymi porcjami przy okraglym stole.
nie przesuwa sie patykami talerzykow czy miseczek w te i nazad.
stoly na ogol maja kreciolek na ktorym dania sa ustawiane,
kreci sie nim (zgodnie z kierunkiem wskazowek zegara)
az pokarm jak tramwaj pod nos podjedzie.
jesli kreciolka brak - miseczki podaje i przesuwa po stole sie rekami.
w dobrym tonie jest ofiarowanie potraw innym zanim sie dziargnie cos dla siebie.
gdy jest sie z osoba godna szacunku - usluguje jej sie przez nakladanie jej na talerz
a czasem nawet ofiaruje sie potrawy prosto do ust.
(jest taka restauracja na trzeciej obwodnicy w pekinie,
gdzie kaczke pekinska serwantki zawiaja sprawnie paleczkami
w omleciki plaskie i podaja klientom do ust... z usmiechem)
szalenie wazne jest okazywanie wlasnej wstrzemiezliwosci
i zostawianie chocby odrobiny na wspolnym polmisku - dla innych.
z wlasnego talerza czy miseczki natomiast powinno zniknac kazde ziarnko ryzu.
co do klusek zupnych... je sie je tak:
najsampierw
sie podnosi paleczkami kluskow marna przygarsc i trzymajac w powietrzu wysoko
lagodnie, ruchem okreznym na lyzeczke je opuszczac, na ksztalt slimaka je zwiajac.
listkiem zielonym a kilkoma palkami kielka czy inszej zielenizny je przyozdabiamy
kawalek ryby czym predzej na to kladniemy
rybiom bladosc zamazujemy paroma kroplami puree z czili
dla smaku dodac jeszcze pare z zupy wylowionych plasterkow zywej papryczki.
tak wybudowana konstrukcje przytrzymuje sie paleczkami z gory
a calosc pod powierzchnie jak splawik zanurza.
(tego nie fotografuje, bo wykonywa sie to oburacz)
to kluski lekko przestygle znow grzeje
i spod lyzki mila ciecza wypelnia.
wiecej robic nie trzeba juz nic - tylko lykac
i wzdychac z rozkoszy.
a gdy kluch zabraknie?
zupe pogardliwie zostawiamy niedojedzona.
chocby nie wiem jak nam bylo jej zal.
Etykiety: kluski azja vietnam mi fen bihun singapore ho chi min makansutra savoir vivre paleczki
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home